Kiedy nadejdzie arytmia? Opolscy lekarze potrafią to przewidzieć

Czy jeden szczegół w zapisie EKG może uratować życie? Opolscy kardiolodzy udowadniają, że tak. Dzięki pięcioletnim badaniom odkryli wskaźnik, który może przewidzieć, kiedy u pacjentów z wszczepionym defibrylatorem pojawi się arytmia, często prowadząca do zgonu.
Fot. Unsplash

Fot. Unsplash

Zespół kardiologów z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu odkrył biomarker, który może radykalnie zmienić sposób oceny ryzyka zgonu u pacjentów z implantowanym kardiowerterem-defibrylatorem (ICD). Wyniki ich badań zostały przedstawione w Chicago na jednym z najważniejszych kongresów kardiologicznych świata – American College of Cardiology, a szczegóły opublikowano w czasopiśmie Journal of the American College of Cardiology.

Nadchodząca arytmia daje sygnały ostrzegawcze w EKG

Z pozoru może się wydawać, że implantacja kardiowertera-defibrylatora to kwestia techniczna – urządzenie zostaje wszczepione, czuwa nad rytmem serca i interweniuje, gdy pojawia się groźna arytmia. Jednak dla lekarzy zajmujących się pacjentami z ICD największym wyzwaniem jest precyzyjne określenie, kto rzeczywiście potrzebuje tego urządzenia, a kto może przez całe życie nie doświadczyć zagrażającego życiu zaburzenia rytmu.

Czytaj też: Nowa nadzieja dla milionów! Serce po zawale da się naprawić

Dr Robert Zieliński, zastępca kierownika Oddziału Kardiologii USK w Opolu i współautor badań, mówi:

Kardiowerter-defibrylator, w skrócie ICD, to urządzenie służące do przerywania śmiertelnej arytmii komorowej, takiej jak częstoskurcz komorowy i migotanie komór. Urządzenia takie należy implantować pacjentom, u których ryzyko takiej arytmii jest duże. Ale w grupie pacjentów, którym – zgodnie z obowiązującymi standardami – implantujemy ICD, u pewnej części nigdy nie wystąpi groźna arytmia komorowa. Dlatego właśnie niezwykle istotne jest trafne określenie ryzyka nagłego zgonu spowodowanego arytmią u danego pacjenta.

Z tym właśnie problemem zmierzył się interdyscyplinarny zespół badawczy z Opola, w skład którego weszli: lek. Robert Zieliński, lek. Tomasz Pawlik, prof. Marek Gierlotka (kierownik Kliniki Kardiologii) oraz dr hab. Jerzy Sacha, prof. Politechniki Opolskiej, koordynator Pracowni Badań Hemodynamicznych. Przez pięć lat badacze analizowali przypadki blisko 200 pacjentów z wszczepionymi ICD, hospitalizowanych w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Opolu. Ich wnioski wybrzmiały w marcu na kongresie American College of Cardiology (ACC) w Chicago.

Dr Robert Zieliński dodaje:

Omówiliśmy w Stanach dwa abstrakty, czyli streszczenia publikacji naukowych, dotyczące badania, które nasz zespół przeprowadził na grupie blisko 200 pacjentów z wszczepionymi ICD.

Pacjenci objęci badaniem cierpieli na niewydolność serca – będącą następstwem zawału mięśnia sercowego, zapalenia mięśnia sercowego lub kardiomiopatii o różnym podłożu. Ich serca, choć nadal pompowały krew, były uszkodzone, a to oznaczało zakłócenia w przewodzeniu impulsów elektrycznych.

Na zdjęciu autorzy odkrycia (od lewej): Robert Zieliński, Tomasz Pawlik /Fot. materiały prasowe

Dr Robert Zieliński tłumaczy:

Analizowaliśmy zapisy EKG, poszukując wskaźnika, który może pomóc w zidentyfikowaniu chorych, którzy są bardziej zagrożeni zgonem lub groźną arytmią. I znaleźliśmy go.

Tym wskaźnikiem okazała się fragmentacja zespołu QRS – subtelna, lecz niezwykle istotna zmiana w zapisie elektrokardiograficznym, objawiająca się drobnymi ząbkowaniami lub dodatkowymi falami w obrębie zespołu QRS. Oznacza ona niejednorodne i opóźnione przewodzenie impulsu elektrycznego przez uszkodzone obszary mięśnia sercowego. W praktyce klinicznej świadczy to o obecności rozległych zmian strukturalnych w sercu, takich jak blizny pozawałowe czy rozlane włóknienie mięśnia, które mogą stanowić anatomiczne podłoże dla powstawania groźnych arytmii komorowych.

Choć sama fragmentacja QRS była opisywana w literaturze medycznej już wcześniej, jej zastosowanie jako wiarygodnego narzędzia prognostycznego w ocenie ryzyka nagłego zgonu sercowego pozostawało dotąd ograniczone. Wyniki badań zespołu z Opola wskazują jednak, że ten parametr może mieć znacznie większe znaczenie diagnostyczne, niż wcześniej przypuszczano. Jego obecność w zapisie EKG może pomóc w precyzyjnej identyfikacji pacjentów szczególnie zagrożonych, nawet jeśli nie występują u nich inne klasyczne czynniki ryzyka.

Odkrycie zespołu z Opola może w przyszłości zmienić podejście do kwalifikacji pacjentów do wszczepienia ICD – nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Do tej pory decyzje opierały się głównie na frakcji wyrzutowej lewej komory (LVEF) – czyli parametrze, który mówi, ile procent objętości krwi serce wyrzuca przy każdym skurczu. Jednak to wskaźnik ogólny, niewystarczający do precyzyjnej oceny ryzyka arytmii.

Nowy biomarker, jakim jest fragmentacja QRS, może pozwolić na bardziej spersonalizowaną ocenę ryzyka – a co za tym idzie, ograniczyć liczbę niepotrzebnych implantacji ICD u osób, które nigdy nie doświadczą groźnych arytmii, i jednocześnie skuteczniej chronić tych, którzy są najbardziej zagrożeni.

Marcin PowęskaM
Napisane przez

Marcin Powęska

Biolog, dziennikarz popularnonaukowy, redaktor naukowy Międzynarodowego Centrum Badań Oka (ICTER). Autor blisko 10 000 tekstów popularnonaukowych w portalu Interia, ponad 50 publikacji w papierowych wydaniach magazynów "Focus", "Wiedza i Życie" i "Świat Wiedzy". Obecnie pisze także na łamach OKO.press.