W 2020 r. badacze z Uniwersytetu Arktycznego w Tromsø odkryli bakterię, którą nazwali Staphylococcus borealis – na cześć zorzy polarnej, charakterystycznej dla północnej Norwegii. Początkowo mogła wydawać się jedynie ciekawostką mikrobiologiczną – nowym członkiem dobrze znanej rodziny gronkowców. Jednak z czasem okazało się, że mamy do czynienia z organizmem o znacznie większym potencjale zagrożenia.
Czytaj też: Powrót zabójcy sprzed tysiącleci. Naukowcy biją na alarm: antybiotyki nie działają
Staphylococcus borealis, choć mikroskopijna, nie jest bezbronna. W 1/3 analizowanych przypadków wykazywała oporność na więcej niż trzy klasy antybiotyków – w tym penicyliny, cefalosporyny, makrolidy i fluorochinolony. Co więcej, potrafi adaptować się do środowiska i nabywać nowe mechanizmy oporności od innych bakterii. To właśnie te cechy czynią ją potencjalnie równie niebezpieczną jak MRSA – metycylinooporna odmiana Staphylococcus aureus.
Nowa bakteria groźniejsza niż Staphylococcus aureus?
Aby zrozumieć, dlaczego ta bakteria jest tak groźna, warto przyjrzeć się jej lepiej poznanemu krewniakowi – Staphylococcus aureus. Ta wszechobecna bakteria potrafi zaskakująco skutecznie manipulować ludzkim układem odpornościowym. Jej strategia to nie tylko atak, ale także mistrzostwo w przetrwaniu. Posiada złożone systemy detekcji zagrożeń, tzw. systemy dwuskładnikowe (TCS), które pozwalają jej błyskawicznie dostosowywać się do zmian w otoczeniu i unikać zagłady.
Czytaj też: Koniec ery antybiotykooporności? Bakterie obnażone
Po dostaniu się do organizmu, bakteria potrafi „przestawić” swój metabolizm w zależności od tego, w jakiej tkance się znajduje. W komórkach skóry unika wykrycia, wyłączając naturalne antybiotyki gospodarza. W makrofagach (komórkach odpornościowych) skupia się na przetrwaniu, wykorzystując toksyny oraz manipulując szlakami energetycznymi komórki, by podtrzymać swoje życie.

Jednym z najbardziej niepokojących aspektów działania Staphylococcus aureus, który może dotyczyć również S. borealis, jest zdolność do przejmowania kontroli nad mechanizmami obronnymi organizmu. Bakteria potrafi wywoływać u makrofagów reakcję programowanej śmierci komórkowej (apoptozy), co z pozoru jest mechanizmem obronnym – jednak ostatecznie osłabia system odpornościowy i pozwala patogenowi rozprzestrzeniać się dalej.
W tej grze o życie, jaką toczy mikroświat z ludzkim ciałem, bakterie działają jak wyrafinowani partyzanci – ukrywają się, adaptują, a gdy nadchodzi moment, uderzają z pełną siłą. Każde ich zwycięstwo to krok w stronę infekcji trudnych do wyleczenia – zwłaszcza u pacjentów osłabionych, po zabiegach ortopedycznych, czy z przewlekłymi chorobami.
Choć S. borealis wciąż jest względnie nowym graczem na mikrobiologicznej scenie, jej zdolność do tworzenia biofilmów wokół implantów oraz pierwsze przypadki zakażeń układu moczowego każą traktować ją bardzo poważnie. W świetle wyników opublikowanych w Microbiology Spectrum, które ujawniły oporność na wiele antybiotyków i zdolność adaptacji, naukowcy nie mają złudzeń: to może być kolejny front w wojnie z antybiotykoopornością.
MRSA, uznawany za jednego z głównych winowajców globalnego kryzysu zdrowia publicznego, już teraz kosztuje życie tysięcy ludzi rocznie i zmusza szpitale do stosowania coraz bardziej agresywnych – i kosztownych – terapii. Jeśli S. borealis podąży tą samą drogą, czeka nas kolejna fala zakażeń trudnych do leczenia.
Choć obraz jest niepokojący, badacze z Norwegii nie pozostają bezradni. Wiedza o systemach regulacyjnych bakterii, takich jak TCS, otwiera nowe możliwości terapeutyczne. Zamiast kolejnych antybiotyków, które bakterie i tak prędzej czy później pokonają, naukowcy proponują celowane blokowanie ich mechanizmów adaptacyjnych. To jak odcięcie dostępu do radaru – bez niego nawet najbardziej sprytny wróg traci orientację.