Szczeciński Szpital Wojewódzki przy ul. Arkońskiej zna tego pacjenta od lat – ponad 60-letni mężczyzna trafił tu po raz pierwszy w 2005 r. z powodu marskości wątroby spowodowanej zakażeniem wirusem HCV. Zakażenie było już wtedy leczone, jednak mimo terapii przeciwwirusowej doszło do reaktywacji choroby i szybkiego odrzutu pierwszego przeszczepionego organu. Zespół lekarzy nie miał wątpliwości – potrzebny był drugi przeszczep.
Czytaj też: Przełomowy przeszczep w Chinach. Organ nie należał do człowieka
Druga transplantacja zapewniła pacjentowi względnie stabilne życie aż do 2024 r. Wówczas marskość powróciła w zdekompensowanej formie, a kolejne przeszczepienie – trzecie z kolei – zakończyło się poważnymi komplikacjami naczyniowymi. Graft nie otrzymał wystarczającego ukrwienia tętniczego, co skutkowało uszkodzeniem dróg żółciowych, przewlekłymi infekcjami i ostatecznie utratą narządu.
Dr Samir Zeair, lekarz kierujący oddziałem chirurgii ogólnej i transplantacyjnej SPWSZ w Szczecinie, mówi:
Pacjent nie ze swojej winy stracił trzy przeszczepione przez nas wątroby. W tej sytuacji szanse na przeżycie bez kolejnego przeszczepu były znikome. Pacjent był niewypisywalny ze szpitala, ciągle przyjmował antybiotyki, bez których jego stan stawał się ciężki z powodu sepsy.
Czwarty przeszczep wątroby – sky is the limit
Jak dodaje prof. Marta Wawrzynowicz-Syczewska, szefowa oddziału chorób zakaźnych, hepatologii i transplantacji wątroby, antybiotyki przestawały działać, a epidemiolodzy byli już bezradni. Decyzja o czwartej transplantacji nie była oczywista. Nie chodziło tylko o ryzyko śmierci podczas zabiegu, choć to było ogromne – lekarze dawali pacjentowi zaledwie 10 proc. szans przeżycia.
Czytaj też: Jedna operacja, trzy przeszczepy. Nowa nadzieja dla pacjentów z nowotworami kości
Zespół transplantacyjny musiał zmierzyć się z jeszcze jednym trudnym pytaniem: ile razy można jednemu człowiekowi przeszczepić ten sam narząd, kiedy inni czekają w kolejce? W Polsce, jak i na całym świecie, dostępność organów jest ograniczona. Czy uczciwe jest przeznaczenie czwartego przeszczepu dla jednej osoby?
Prof. Marta Wawrzynowicz-Syczewska wyjaśnia:
Potrzebował kilku dni do namysłu, porozmawiał z rodziną i wrócił do nas z informacją, że jest gotów to ryzyko podjąć. Pacjent zdawał sobie sprawę, że jego perspektywy i tak nie są dobre, więc chciał sobie dać cień szansy.
Decyzja była twierdząca. Czwarta transplantacja odbyła się 29 marca 2025 roku. Operacja była wyjątkowo trudna technicznie, ale zakończyła się powodzeniem. Wątroba podjęła funkcję. Mimo niepewnych rokowań, stan mężczyzny z dnia na dzień się poprawiał i 8 kwietnia został wypisany do domu.

Historia pacjenta ze Szczecina to rzadki przypadek w historii polskiej transplantologii. Czwarta transplantacja wątroby jednej osobie to sytuacja niemal bez precedensu – nie tylko ze względu na stopień trudności, ale też etyczne i systemowe konsekwencje. W Polsce, jak i na całym świecie, dostępność organów jest ograniczona. Czy uczciwe jest przeznaczenie czwartego przeszczepu dla jednej osoby? Czy medycyna powinna mieć limit, ile razy ratujemy jedno życie, gdy inne czekają? A może właśnie w tej nieograniczoności tkwi jej sens?
Doskonale podsumowała to prof. Marta Wawrzynowicz-Syczewska:
Była między nami żarliwa dyskusja, ale czy my mamy prawo odmówić człowiekowi, który niczemu nie zawinił, pomocy. Przecież naszym zadaniem jest ratowanie życia. Te kwestie trudno rozstrzygać. To prawda, że podnoszone są wątpliwości i pytania, ile przeszczepień jednego narządu można wykonać. Ja nie wiem, czy jest gdzieś jakiś limit… Chyba sky is the limit.