Czteroletni pacjent trafił do Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego (UDSK) w Białymstoku z objawami, które na pierwszy rzut oka nie odbiegały od typowego przebiegu infekcji dróg oddechowych: uporczywy kaszel, trudności w oddychaniu, stan zapalny płuc. Lekarze zlecili rutynowe badanie radiologiczne – i wtedy nadeszło zaskoczenie. W jednej połowie klatki piersiowej chłopca znajdował się guz o wymiarach aż 9 x 5 cm, zajmujący blisko 75 proc. przestrzeni płucnej po jednej stronie. Z punktu widzenia dziecięcej anatomii oznaczało to formację znacznie przekraczającą objętość samego serca czy płuca.
Masa guza uciskała nie tylko płuco, ograniczając jego zdolność wentylacyjną, ale również wpływała na przesunięcie struktur śródpiersia i zagrażała funkcji żyły głównej górnej – jednego z kluczowych naczyń odpowiedzialnych za odprowadzanie krwi z górnej części ciała do serca. Taka lokalizacja i rozmiar guza niosły za sobą realne zagrożenie nagłego pogorszenia stanu zdrowia, a nawet zatrzymania krążenia.
Guz w klatce piersiowej dziecka to ganglioneuroma
Po pilnej konsultacji z Kliniką Pediatrii, Onkologii i Hematologii UDSK zapadła decyzja o jak najszybszej operacji. Planowany zabieg musiał jednak zostać przesunięty – u dziecka wykryto infekcję, a każda interwencja chirurgiczna w takim stanie zwiększałaby ryzyko powikłań. W ciągu kilku dni podjęto drugą próbę – tym razem skuteczną.
Czytaj też: Nowa broń przeciwnowotworowa sprawi, że guzy zniszczą się same
Do operacji zaangażowano interdyscyplinarny zespół chirurgiczny: prof. Adama Hermanowicza i dr hab. Martę Komarowską z UDSK oraz torakochirurga dr Borysa Miśkiewicza z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego, który na co dzień operuje dorosłych pacjentów z nowotworami płuc i śródpiersia. Jak tłumaczył prof. Hermanowicz, wsparcie doświadczonego torakochirurga było konieczne: guz przylegał bezpośrednio do przepony i spłaszczał żyłę główną górną, a jakikolwiek błąd mógł skończyć się masywnym krwotokiem lub uszkodzeniem struktur kluczowych dla życia.

Prof. Adam Hermanowicz powiedział:
Ten guz miał bezpośredni kontakt z dużymi naczyniami krwionośnymi i przeponą, co rodziło wiele zagrożeń. Dlatego poprosiliśmy o wsparcie dr Miśkiewicza, który ma ogromne doświadczenie w chirurgii klatki piersiowej dorosłych, wykonuje podobne operacje codziennie. To była praca zespołowa – i właśnie dlatego się udało. Ta operacja pokazała nam ponownie, jak kluczowa jest międzyzespołowa współpraca, wzajemne wsparcie.
Operacja trwała około dwóch godzin – krócej, niż pierwotnie zakładano. Lekarzom udało się usunąć guz w całości, bez konieczności resekcji płuca ani uszkodzenia innych narządów. Po operacji materiał został poddany szczegółowym badaniom histopatologicznym. Okazało się, że guz to ganglioneuroma – rzadki, łagodny nowotwór rozwijający się z komórek układu nerwowego współczulnego.

Ganglioneuroma, inaczej nerwiak zwojowy, jest rodzajem guza neurogennnego, który może lokalizować się zarówno w jamie brzusznej, jak i klatce piersiowej, a jego wzrost jest zwykle powolny. Choć nie ma potencjału złośliwego, może zagrażać życiu, jeśli jego rozmiary i położenie zaburzają funkcjonowanie sąsiednich organów – jak w tym przypadku. W standardzie postępowania onkologicznego, wycinek guza został dodatkowo przesłany do weryfikacji w specjalistycznym laboratorium w Warszawie, by ostatecznie potwierdzić diagnozę i wykluczyć obecność ewentualnych ognisk nowotworu niedojrzałego.
Największym zaskoczeniem dla lekarzy okazało się jednak tempo rekonwalescencji. Już cztery dni po operacji, chłopiec samodzielnie chodził po szpitalnych korytarzach. Nie wystąpiły powikłania oddechowe, krwotoczne ani zakaźne – a dziecko zostało wypisane do domu w stanie bardzo dobrym.
Historia czteroletniego pacjenta z Białegostoku to poruszający przykład, jak medycyna XXI wieku – oparta na współpracy interdyscyplinarnej, technologii obrazowania i doświadczeniu klinicznym – może zmienić los dziecka. To także przypomnienie, jak istotne są podstawowe badania diagnostyczne, nawet przy pozornie banalnych objawach. Gdyby nie wykonano RTG w odpowiednim momencie, los chłopca mógłby potoczyć się tragicznie. Dziś jednak, dzięki szybkim decyzjom i precyzyjnemu działaniu lekarzy, wraca do zdrowia – z widokiem na pełne dzieciństwo, nie na oddział szpitalny.