Hejt w internecie. Jak dzieci łamią psychikę innym dzieciom

Hejt w internecie. Młodsze i starsze nastolatki tworzą w sieci piekielnie precyzyjne systemy przemocy, zorganizowane jak „fala” w wojsku albo i okrutniej – jak sekta. Potem krąży fotka chłopca z głową w klozecie trzymającego kartkę z napisem: sam tego chciałem. Łatwo dziś zrobić zdjęcie, jeszcze łatwiej udostępnić. W systemie można dziecko uznać za bohatera, bo dało radę, albo można je pokazywać jako tego, który trzymał głowę w klozecie. A jak w dodatku wylał sok na spodnie, można zrobić zdjęcie i powielić z opisem: zsikał się, to zasikaniec, śmierdzi. Inny chłopiec stał się memem: „Pipą z ósemki”. Poznaj mechanizmy internetowego hejtu.
Dzieci gubią się w nadmiarze bodźców, w internecie pojawia się zaskakująca agresja wobec siebie nawzajem. Fot. Beata Igielska

Dzieci gubią się w nadmiarze bodźców, w internecie pojawia się zaskakująca agresja wobec siebie nawzajem. Fot. Beata Igielska

Nauczycielka nie mogła patrzeć, jak dzieci w jej klasie się zmieniają. Kiedy pytała: dlaczego płaczesz?, odpowiadały: nic się nie stało. A potem szły do łazienki z telefonem i nie wracały na lekcję.

Chłopiec z siódmej klasy. 13 lat. Lubiany. Zawsze pierwszy do odpowiedzi. Wyróżnienia za wzorowe zachowanie. Taki „Złoty chłopak”. Ale w sieci…admin grupy o nazwie „Cień szkoły”.

GrupaTelegram. Zamknięta. Wymagane polecenie od obecnego członka. Na początku – „zabawa”. Quizy o klasie. „Kto wygląda jak robot?”, „Kto według Ciebie ma najbrzydszy głos?”. Reakcje – śmiech. Dzieci klikają.

Zadania łamiące psychikę, oceny i lajki

„Nagraj siebie, jak odwracasz tablicę z imieniem Wiktoria i śmiejesz się. Podejdź do Kuby i powiedz: szkoda, że jeszcze nie zdechłeś – i nagraj reakcję. Zjedz kanapkę z podłogi. Na filmiku musisz powiedzieć: jestem ścierwem”.
Na grupie – punktacja. Dzieci dostają lajki, wzmianki, „awanse” na wyższy poziom. Na szczycie – członkowie cienia. Na dole – tchórze.

Dzieci, które nie wykonują zadań, są eksponowane – ich zdjęcia lądują na tablicy „niewartych uwagi”. Wyśmiewane – z ich twarzy robi się memy. Odrzucane – nikt z nimi nie rozmawia w realu.

– Przestań się odzywać, tchórzu. – Nie siedzisz z nami, siedzisz w cieniu.” – zacytowałam poruszający fragment facebookowego wpisu Pawła Boguszewskiego, detektywa zajmującego się dochodzeniami w sprawach przemocy rówieśniczej, manipulacji, gier psychologicznych, kuratora społecznego w wydziale rodzinnym, mediatora, prowadzącego Fundację Całym Sercem – Nadzieja.

W innym wpisie prezes Fundacji opisuje uczennicę, która mimo upału zaczęła przychodzić do szkoły w długich rękawach, nie chciała się przebierać na WF. Cięła się, żeby przetrwać. Bo inaczej byłaby jeszcze bardziej ośmieszana.

Boguszewski pisze: „Odzyskuję dane. Dostaję zrzuty ekranu. Wszystko za zgodą rodziców. Zadania: zobacz, czy potrafisz przetrwać dzień bez uśmiechu. Dziś nie mów nic przez cały dzień. Jeśli ktoś zapyta, mów: nie zasługuję na słowa. Pomaluj sobie oczy jak trup. Zrób selfie. Hashtag: martwy cień.

Paweł Boguszewski w czasie interwencji w szkole. Fot. archiwum własne

To nie zabawa. To system psychicznego łamania, niebezpieczny eksperyment społeczny. Admin to 13-latek, który czuł się słaby w domu. Ojciec znikał. Matka – obojętna. Więc stworzył świat, w którym mógł być królem. Królestwem były inne dzieci. Spotykam się z dyrekcją szkoły. Szok. Ale on był taki dobry! Rodzice – niedowierzanie.(…)

Grupa została zlikwidowana. Zabezpieczyliśmy dowody. Psychologowie rozpoczęli pracę z klasą. Rodzice – zderzyli się z rzeczywistością, której nigdy nie podejrzewali. Dziewczynka z bliznami chodzi na terapię. Zaczęła znowu malować. Powoli. Cicho. Ale żyje. Oddycha. Uczy się mówić „nie”.

Chłopiec – admin – również dostał pomoc. Bo był sprawcą. Ale wcześniej był ofiarą. Dziś dzieci nie potrzebują broni, by niszczyć. Potrzebują tylko ekranu, zamkniętej grupy i kilku emotek. Bo dziś krzywda wygląda jak zabawa. I nikt nie reaguje, bo „to tylko dzieci”. Mogą się uśmiechać na zdjęciach, a po cichu być członkiem gry, w której stawką jest jego psychika.”

Nie przyślesz nagiego zdjęcia, wrzucimy twój adres do sieci

Inna sytuacja. Matka prosząca Boguszewskiego o pomoc nie płacze, wyprostowana sylwetka, zaciśnięte usta, oczy podkrążone bezsennością. Córka lat 14. Świetnie się uczy, czyta książki, nie pali, nie pije, nie chodzi na imprezy. Jest idealna. Ostatnio zaczęła pisać dziwne zdania w notatniku, który schowała w starej torbie po zakupach. Tam nikt nie zagląda.

Na pierwszej stronie: nie jestem godna żyć. Ale chcę, żebyście myśleli, że jest okej. To lepiej wygląda. Na kolejnych: list do nauczycielki – lista powodów, dla których nie zasługuje na przyjaciół. Zapis 10 zadań, które musiała wykonać w nowej grupie – a na końcu: jeśli ktoś to czyta – znaczy, że nie miałam siły z tym wygrać.

Tym razem zamknięta grupa „Martwa Strefa”. Cel: psychologiczna gra. Nagrody: lajki, serca, specjalne odznaki. Koszt: tożsamość.

Zadania:
Dzień bez mimiki – kto się uśmiechnie, traci punkty. Wstaw zdjęcie, jak leżysz na podłodze z zamkniętymi oczami – opisz, co czujesz. Wybierz koleżankę z klasy i zrób jej psychologiczną miazgę. Masz 3 dni. Raport obowiązkowy.

Dzieci komentowały jak profesjonaliści:
„Słaby efekt, zero reakcji”.”U niej trzeba uderzyć w rodzinę”. „Spróbuj z porównaniem do matki – działało u nas.”

Czytaj także: Rozmowa to jest wysiłek. A ludzie nie lubią się wysilać. Jest nam jednak potrzebna do życia jak powietrze

Albo tak sytuacja opisana przez Boguszewskiego: 12 – latek wciska głowę do muszli klozetowej, trzymając w ręku kartkę z napisem: to mój wybór. Ja chciałem. Rodzice nie mogą zrozumieć: on był taki… zwyczajny. Miał rower, PlayStation, przyjaciół. Ale miał też grupę, do której należał. Grupę, która uczyła go, że upokorzenie to waluta.

Z kolei mama z małego miasta: Moja córka mówi, że na Snapchacie ktoś jej napisał, że jeśli nie wyśle nagiego zdjęcia – wrzucą jej adres do sieci. Wysłała.

Ojciec z dużego miasta: moje dziecko nie chce wychodzić z domu. Myślałem, że to przez komputer. Ale ono boi się wyjść, bo ktoś zrobił z niego mema. Bo w sieci już nie nazywa się swoim imieniem. Ma pseudonim: „Pipa z ósemki”.

Dziś dzieci niszczą się nawzajem – pod hasłem: „To tylko Internet”.

– Tych dzieci nie można obwiniać. Można się zastanawiać, skąd się wzięły takie zabawy, co dziecko zainspirowało, czy rodzice nie są zaganiani, czy mają czas na rozmowę z dzieckiem – komentuje swoje wpisy na Facebooku opisujące okrutne mechanizmy internetowego zaszczuwania Paweł Boguszewski.

Opisuje historie zaczerpnięte z życia. Zadania, które dzieci stawiają, a inne próbują je realizować, są po to, żeby dostać lajki, komentarze – nagrodę, która jest dana tu i teraz. Ktoś, kto dostał więcej lajków, czuje się fajniejszy.

Boguszewski podkreśla, że niektóre dzieci mają predyspozycje do bycia ofiarą, inne tworzą grupy i wyzwania, stają się liderami. Nazwą kogoś „pipą z ósemki”, a taką łatkę bardzo trudno jest odkleić i gdziekolwiek dziecko pójdzie, wiadomo, że to „pipa z ósemki”.

Internet pamięta, nic nie da się wymazać

Dziś jest jeszcze sztuczna inteligencja, z którą dzieci sobie dobrze radzą. Wystarczy próbka głosu, przerobione zdjęcie. Jak wytłumaczyć potem, że to nie było tak, że to deepfejk?

Dziecko tak łatwo można ukarać: nie będę się do ciebie odzywał, będę cię traktował jak powietrze. Przemocy tu nie widać, nikt nikogo nie uderzył.

– Takie mechanizmy wynosi się z domu. Przy sprawach rozwodowych najpierw są głośne awantury, potem są ciche dni, więc dziecko podchwytuje. Z kolei mechanizm zabawy internetowej w stylu „Nie klikaj w to, jeśli nie jesteś tchórzem” działa jak wszystkie artykuły z szumnymi tytułami: szok dla całego kraju, cały naród w żałobie, tragiczna wiadomość. Z ciekawości w to klikamy. Nie klikaj, czyli wiemy, że klikniesz. Gdyby tytuł był zwyczajny: nie mam wam za wiele do powiedzenia, bo nic nowego nie ustaliliśmy, nikt by tego nie przeczytał – tłumaczy Paweł Boguszewski.

Gdy prowadzi interwencje w szkołach zaczyna od prostych rozmów. Wszystkie w gruncie rzeczy mielą się wokół rodziny, małżeństwa, rozwodów, przemocy, braku zainteresowania dziećmi. One mają, gdzie mieszkać, co jeść i mają markowe ubrania, nie mają zaś zainteresowania rodziców. Bo np. ci najpierw byli bardzo mocno skupieni na rozwodzie, wydrapywali sobie oczy. Potem przez dwa lata sytuacja się ustabilizowała, zaczęli się dogadywać. Potem oboje zakochali się na nowo. A dziecko sobie rosło – miało 10 lat, 11, 12, 13, 14, 15. A potem mama jest zdziwiona, że to dziecko ucieka ze szkoły, idzie w uzależnienie od komputera.

Paweł Boguszewski:

Rozmawiam z panią psycholog, ta mama obwinia dziecko. Nie zauważa w ogóle, że przez 5 lat nie poświęcała mu uwagi. Może to dobrze, że dziecko znalazło odskocznię tylko w komputerze, a nie w złym towarzystwie, czy w narkotykach. Ale z tego komputera płynie to, co płynie. Dziecko ogląda chińskie kreskówki, które mają zupełnie inne przesłania niż nam się wydaje. To na pewno nie Reksio i Miś Uszatek, oglądany w piżamce o godz. 19.00.

Dzieci nie mówią rodzicom, że są gnębione na zamkniętych grupach w internecie i w realu – w szkole. A nawet jeśli już mówią rodzice traktują to niepoważnie. Bo przemoc to przecież jest, jak ktoś nie dostanie w głowę albo zostanie skopany. A tu to tylko wykluczenie z grupy, nieodzywanie się. Co dziecko ma rodzicowi powiedzieć? Kasia się do mnie nie odzywa i mamo, uważam, że jestem ofiarą przemocy? Tyle że Kasia przestanie się odzywać, potem Marysia podchwyci temat. No i zaczyna się wykluczenie na całego, podśmiewanie się. Ta forma przemocy jest trudna do zauważenia i do zidentyfikowania.

Paweł Boguszewski:

Nawet dorosła osoba, która doznaje przemocy w rodzinie dopiero po latach uświadamia sobie, że jest ofiarą przemocy. Nie oczekujemy więc, że dziecko 10-, 11-, 12 – letnie szybko zdiagnozuje problem, mądrze go nazwie i mądrze przekaże rodzicom, a rodzice też w to pójdą i mądrze dalej wyjaśnią.

Najważniejsze jest zauważenie problemu

Jak już problem jest zauważony, bez względu na to, czy pójdziemy do psychologa, wychowawczyni, czy dyrektora szkoły, jest duża szansa, że cokolwiek zacznie się zmieniać. Natomiast trudno ten problem nazwać, trudno zdiagnozować. No bo co mama powie? Nie rób z siebie ofiary, nie bądź taka niezaradna, nie bądź beksa. Odezwij się do mnie, coś odpowiedz.

Większość rodziców nie przyzna, że ich dziecko stosuje przemoc. Nazywa to zabawą. A jak już jest naprawdę poważnie, obrażą się na panią dyrektor, na kuratora, na wszystkich wokół, powiedzą, że wszyscy się na nich uwzięli. Ci bogaci wynajmą prawnika, żeby dalej w tym wszystkim mieszał i żeby tylko dziecko nie poniosło odpowiedzialności.

Czytaj także: Seksualność osób neuroatypowych. Szczególnie dziewczynki są narażone na nadużycia seksualne

– Kiedy mówię: pani syn lat 14 bierze narkotyki, słyszę, co pan mówi, to ja muszę coś zrobić? A zresztą pan go za rękę nie złapał. Mama się obraża na mnie, na wszystkich wokół. Mija czas, mówię: pani zrobi synowi test na obecność narkotyków. Po miesiącu, dwóch, okazuje się, że nie zrobiła, bo syn absolutnie zarzeka się, że nie ćpa i ona mu wierzy. Tak to działa – tłumaczy Boguszewski.

Opowiedział na Facebooku poruszającą historię osiemnastolatki, bardzo grzecznej dziewczyny, która zakochała się w chłopaku tak silnym, że namówił ją do wzięcia paskudnego leku i wraz ze znajomymi zostawił ją w krzakach. Zmarła.

Boguszewski:

To każdego z nas mogło spotkać. Niezależnie, czy dziewczyna byłaby dobra, czy zła, czy byłaby uczennicą szóstkową czy trójkową. Po prostu znalazła się w złym towarzystwie, nikt nie zadzwonił na 112, nie wezwał karetki, wszyscy wzięli nogi za pas i uciekli. Nie dlatego, że są tacy źli, tylko dlatego, że wystraszyli się sytuacji, nie do końca zdawali sobie sprawę z konsekwencji. Gdyby zadzwonili na policję ta pytałaby: a brałeś ty, a skąd miałeś. O ćpaniu dowiedziałaby się szkoła, rodzice i byłby duży bałagan. Uciekli więc.

To nieprawda, że nie masz dla dziecka czasu, nie patrz w ekran, spójrz na nie

Co Paweł Boguszewski radzi rodzicom, mając tak bogate doświadczenie zawodowe? Mieszka na wsi, gdzie ludzie spokojniej żyją, w rodzinach panują proste, klarowne zasady. 10-letni syn czerpie przykład z taty, który pracuje w warsztacie. Po szkole przebiera się i z tatą w tym warsztacie próbuje coś robić. Gdy tata grabi, kosi trawę, syn w taczce wozi – ma pokazane zwykłe, rodzinne, normalne życie.

Dziś zbyt wielu dorosłych mówi dzieciom: nie mam czasu. Mamy pralkę automatyczną, zmywarkę, odkurzacz, który sam wjeżdża pod kanapy. Ale spędzamy trzy godziny przed ekranem…

Paweł Boguszewski:

Nie mówmy dzieciom: nie mam czasu. One zamkną się w pokoju i będą grać w gry internetowe. A powiedzą, że piszą z kolegą, słuchają muzyki, nic złego nie robią. Potem zjedzą posiłek, pójdą o przyzwoitej godzinie spać. Więc w czym problem? Moim zdaniem potrzebna jest prostota, normalność i rodzinne spędzanie czasu, niekoniecznie na Majorce, ale na wycieczce rowerowej do lasu, która może dać więcej niż ta Majorka. Czy mama czytająca poradniki dla rodziców, pyta regularnie dziecko, jak ci minął dzień, jakie masz problemy, czy ktoś ci nie dokucza? Myślę, że nie. A właśnie ważne są proste pytania o wszystko… Tu nie ma nic skomplikowanego, tak samo jak w powrocie do prostego nieprzetworzonego jedzenia: pieczonego chleba, jajek.

Beata IgielskaB
Napisane przez

Beata Igielska

Tematyką zdrowia zajmuje się od 2020 r. Laureatka kilku nagród dziennikarskich. W styczniu 2025 r. została Dziennikarzem Medycznym Roku 2024 w kategorii Internet. Uwielbia tematy społeczne, ma wieloletnie doświadczenie w mediach ogólnopolskich. Pisze publicystykę, wywiady, reportaże – za jeden z nich została nagrodzona w 2007 r. Prywatnie wielbicielka dobrej literatury, muzyki, sztuki. Jej konikiem jest teatr – ukończyła oprócz polonistyki, także teatrologię. Lubi podróże.