Zwyrodnienie plamki żółtej (AMD) jest jedną z najczęstszych chorób prowadzących do pogorszenia wzroku w starszym wieku i poważnym wyzwaniem dla współczesnej okulistyki. Dotychczasowe metody leczenia często wiążą się z inwazyjnymi procedurami, które dla wielu pacjentów są obciążeniem i źródłem stresu.
Czytaj też: Koniec z okularami do czytania! FDA zatwierdza przełomowe krople do oczu z aceklidyną
Zespół badaczy z Royal Melbourne Institute of Technology (RMIT) we współpracy z Centre for Eye Research Australia (CERA) zaprezentował jednak innowacyjne rozwiązanie: krople do oczu oparte na nanotechnologii, zdolne dostarczać substancje terapeutyczne bezpośrednio do tylnej części oka. Wyniki pracy opublikowano w czasopiśmie Pharmacological Reports.
Kubosomy jak mikroskopijne „pudełka” z lekarstwem
Przełomowa formuła wykorzystuje opatentowany system dostarczania leków w nanoskali, tzw. kubosomy – maleńkie, lipidowe struktury przypominające kostki, które chronią wrażliwe substancje przed degradacją i uwalniają je dopiero w miejscu docelowym. Naukowcy załadowali je luteiną – barwnikiem roślinnym naturalnie występującym m.in. w zielonych warzywach i jajach, który gromadzi się w plamce żółtej, gdzie filtruje niebieskie światło i zmniejsza stres oksydacyjny.
Czytaj też: Przeszczepy rogówki wracają do Bytomia. Dla wielu to ostatnia szansa na widzenie
Co ciekawe, luteinę pozyskano z przepękli indochińskiej (Momordica cochinchinensis), rzadkiego owocu bogatego w karotenoidy i znanego w Azji Południowo-Wschodniej ze swoich właściwości antyoksydacyjnych. W badaniach laboratoryjnych krople z kubosomami skutecznie chroniły komórki siatkówki przed stresem oksydacyjnym, a podane myszom docierały do siatkówki i pozostawały stabilne w temperaturze pokojowej przez wiele miesięcy.
Prof. Charlotte Conn z RMIT, współautorka projektu, mówi:
Nasze kubosomy działają jak maleńkie tarcze, utrzymując związek w bezpiecznej formie i uwalniając go w kontrolowany sposób, gdy znajdzie się w oku.
Chociaż technologia jest na wczesnym etapie rozwoju, badacze pokonali jedną z największych przeszkód w leczeniu chorób siatkówki – skuteczne przeniknięcie przez rogówkę i dotarcie do tylnej części oka. To ważny dowód, że metoda może w przyszłości przenosić nie tylko luteinę, ale również inne leki wymagające dostarczenia bezpośrednio do siatkówki.

Dr Dao Nguyen, współautor badań, obecnie związany z Deakin University, wyjaśnia:
Częste iniekcje do oka są dla pacjentów uciążliwe i stresujące. Krople mogłyby stać się profilaktyką, która ograniczy ryzyko rozwoju późnych stadiów choroby i zmniejszy potrzebę zastrzyków.
Naukowcy zaznaczają, że nowa metoda nie zastąpi całkowicie iniekcji, ale może opóźnić konieczność ich stosowania, szczególnie u osób z wczesnymi objawami AMD. Kolejnym krokiem będą testy przedkliniczne na modelach chorobowych, które ocenią skuteczność kropli w leczeniu faktycznych zmian zwyrodnieniowych.
Krople do oczu sposobem walki z AMD
Zwyrodnienie plamki żółtej związane z wiekiem (AMD) to jedna z głównych przyczyn utraty wzroku w krajach rozwiniętych – i problem o rosnącej skali na całym świecie. Według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) oraz raportów Global Burden of Disease, na różne postacie AMD cierpi obecnie około 200 mln ludzi na świecie, a prognozy wskazują, że do 2040 r. liczba ta może wzrosnąć nawet do 300 mln. Choroba dotyka przede wszystkim osoby po 60. roku życia i jest odpowiedzialna za blisko 9 proc. wszystkich przypadków ślepoty w populacji globalnej.
W Polsce AMD stanowi również poważne wyzwanie zdrowotne. Szacuje się, że z jej objawami zmaga się ponad 1,5 miliona osób, a liczba chorych systematycznie rośnie wraz ze starzeniem się społeczeństwa. Każdego roku odnotowuje się w naszym kraju kilkadziesiąt tysięcy nowych przypadków, a epidemiolodzy przewidują, że do połowy lat 30. XXI wieku liczba pacjentów z AMD może zwiększyć się nawet o jedną trzecią.
Choroba uszkadza centralną część siatkówki, tzw. plamkę żółtą, co prowadzi do stopniowej utraty widzenia i znaczącego pogorszenia jakości życia. W zaawansowanych stadiach AMD jedyną skuteczną metodą leczenia pozostają regularne, kosztowne i nieprzyjemne zastrzyki doszklistkowe z preparatami anty-VEGF, które muszą być podawane co kilka tygodni lub miesięcy. Takie inwazyjne procedury wiążą się z ryzykiem infekcji, krwotoków i innych powikłań, a dla wielu pacjentów są poważnym obciążeniem zarówno fizycznym, jak i psychicznym.