Łuszczyca nie jest tylko problemem dermatologicznym – to przewlekłe, autoimmunologiczne schorzenie, które dotyka około 125 mln osób na świecie. Choć zmiany skórne – złuszczające się, swędzące plamy, często w widocznych miejscach – są najbardziej charakterystycznym objawem, prawdziwe cierpienie pacjentów bywa znacznie głębsze. Choroba wiąże się z bólem, wstydem i wykluczeniem społecznym. U wielu pacjentów prowadzi do zaburzeń nastroju, stanów lękowych i depresji.
Czytaj też: Leczenie biologiczne. Choroba nie poczeka w kolejce
Mimo postępu w dermatologii, obecnie dostępne terapie nie są w pełni skuteczne. Leki miejscowe pomagają tylko części pacjentów, a leczenie systemowe jest kosztowne, wiąże się z ryzykiem działań niepożądanych i często jest zarezerwowane dla najcięższych przypadków. Wielu chorych czuje się pozostawionych samym sobie.
Fototerapia przyszłości – nowa broń przeciw łuszczycy
Zespół z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu podjął się ambitnego zadania stworzenia terapii, która byłaby skuteczna, bezpieczna i bardziej dostępna niż obecne rozwiązania. Kluczem okazała się terapia fotodynamiczna (PDT), znana wcześniej z zastosowania w onkologii, m.in. w leczeniu niektórych nowotworów skóry. Polega ona na użyciu tzw. fotouczulaczy – substancji, które po aktywacji światłem niszczą chore komórki.
Czytaj też: Niewidzialna choroba, widzialne cierpienie. Czas przerwać milczenie wokół Hidradenitis suppurativa
Problem w leczeniu łuszczycy polegał jednak dotąd na braku selektywności tych substancji – fotouczulacze trafiały nie tylko w zmiany chorobowe, ale też w zdrową skórę, powodując ból, pieczenie i inne działania niepożądane. Skuteczność bywała ograniczona, a ryzyko podrażnień zniechęcało wielu pacjentów.
Dr Sebastian Makuch, pracownik Katedry Patologii Klinicznej i Doświadczalnej UMW, zaproponował przełomowe rozwiązanie. W swojej rozprawie doktorskiej zatytułowanej „Cukrowa pochodna cynkowej ftalocyjaniny jako innowacyjne narzędzie terapii fotodynamicznej w leczeniu łuszczycy” opracował nową metodę modyfikacji fotouczulaczy – poprzez glikokoniugację, czyli przyłączenie cząsteczek cukru do ich struktury.

To podejście wykorzystuje fakt, że komórki łuszczycowe, podobnie jak komórki nowotworowe, mają znacznie wyższe zapotrzebowanie na glukozę. Dr Sebastian Makuch tłumaczy:
Szybko dzielące się komórki skóry, charakterystyczne dla łuszczycy, mają ogromny apetyt na glukozę i zużywają jej znacznie więcej niż zdrowe komórki. Dzięki temu chętniej pochłaniają nowe, cukrowe wersje leków, co znacząco zwiększa precyzję i skuteczność terapii.
Nowa cząsteczka została przetestowana zarówno w badaniach in vitro, jak i na modelach zwierzęcych. Po podaniu związku i aktywacji go światłem o odpowiedniej długości fal, zmiany łuszczycowe uległy widocznemu zmniejszeniu. Wskaźnik PASI, czyli standardowa skala nasilenia objawów łuszczycy, pokazał wyraźną poprawę, a obserwacje mikroskopowe potwierdziły selektywne działanie preparatu. To jednak dopiero początek drogi.
Przed nami kolejne etapy i dalsze badania, a później próby z udziałem pacjentów. Jesteśmy jednak na dobrej drodze, aby stworzyć nowoczesną terapię, która będzie nie tylko skuteczna i bezpieczna, bez obciążających skutków ubocznych, ale także bardziej przystępna cenowo niż leki biologiczne. Współpromotorami rozprawy są prof. Piotr Ziółkowski i dr Marta Woźniak. Projekt badawczy, którego wyniki stanowią podstawę innowacyjnej terapii, został zrealizowany przy wsparciu Narodowego Centrum Nauki w ramach programu „Preludium Bis”.
Choć prace koncentrowały się na łuszczycy, potencjał opracowanej technologii wykracza poza jedną chorobę. Nadmierna proliferacja komórek – główny cel terapii – występuje również w innych patologiach skóry, takich jak niektóre nowotwory, liszaj płaski czy nawet niektóre infekcje dermatologiczne.
Zespół z Uniwersytetu Medycznego planuje dalsze prace nad rozszerzeniem biblioteki glikozylowanych fotouczulaczy, testowanie ich w innych modelach chorobowych oraz rozpoczęcie współpracy z ośrodkami klinicznymi, które mogłyby wesprzeć przyszłe badania z udziałem pacjentów.