Śmierć ortopedy w Krakowie. Wszyscy jesteśmy mądrzy po szkodzie


Śmierć ortopedy w Krakowie. Ocali nas stanowcze i nieuchronne reagowanie na każdy przejaw agresji. Jedni uważają, że kara powinna być wysoka, a inni raczej, że nieuchronna, ale wszyscy powinniśmy mieć świadomość, że takie zachowania nie są tolerowane i że spotkają się z odpowiednią reakcją, że nie ma na nie społecznego przyzwolenia – mówi mecenas Karolina Kolary, zajmująca się prawami pacjenta.
Mecenas Karolina Kolary, zajmująca się prawami pacjenta; fot. archiwum własne

Mecenas Karolina Kolary, zajmująca się prawami pacjenta; fot. archiwum własne

Czy pani jako prawnik na co dzień zajmujący się prawami pacjentów, uważa, że są potrzebne dodatkowe procedury, zmiany w prawie, żeby nie dochodziło do tragicznych ataków na pracowników ochrony zdrowia? Atakowani są wszyscy: lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni. A może nie wszystko da się uregulować prawem?

Mecenas Karolina Kolary (K.K.), zajmuje się prawami pacjenta, od 2016 roku jest partnerem Kancelarii BFP. W latach 2016-2024 sprawowała funkcję wicedziekana ds. promocji i doskonalenia zawodowego Okręgowej Izby Radców Prawnych w Krakowie: Jako prawnik często reprezentujący pacjentów chcę podkreślić, że śmierć zaatakowanego nożem ortopedy w szpitalu w Krakowie jest absolutnie wstrząsająca. Z tym się zgodzić po ludzku nie można. Takiej agresji i nienawiści nigdy się nie spodziewamy i nigdy nie możemy przewidzieć, zwłaszcza jeżeli jest skierowana wobec lekarza, wobec osoby, której praca polega na niesieniu pomocy innym.

Z tego, co słyszymy od współpracowników, młody ortopeda tę rolę niesienia pomocy bardzo poważnie traktował. Zawód lekarza jest zawodem zaufania publicznego. Lekarze na to zaufanie zasługują i powinni wykonywać swoją pracę w warunkach zapewniających im bezpieczeństwo, by prawidłowo, z zaangażowaniem móc realizować swoją misję. Bezpieczeństwo lekarza jest też bezpieczeństwem pacjenta. To co się wydarzyło w Krakowie potwierdza wysoki poziom agresji i nienawiści w naszym społeczeństwie i przyzwolenia na tę agresję. Musimy to zmienić.

Grzegorz Braun nie został ukarany za szarżę na lekarkę – ginekolożkę.

K.K.: Mam nadzieję, że i w tym wypadku zostaną wyciągnięte odpowiednie konsekwencje. Przerażające jest jednak to, że ta „szarża”, choć wywołała wiele głosów oburzenia ze strony osób publicznych, w społeczeństwie niespecjalnie rezonuje i jest traktowana trochę jak polityczny happening. To także jest efektem przyzwyczajenia, przyzwolenia na wyładowywanie dowolnej frustracji poprzez agresję. Tymczasem agresja może przecież dotknąć każdego. Nie tylko lekarza, ale też prawnika, nauczyciela, urzędnika, kasjera w sklepie.

Nie znam tła historii stojącej za krakowskim aktem agresji, natomiast w przekazach medialnych przebija się niezadowolenie pacjenta. Każdy z nas bywa niezadowolony, słusznie lub nie, z różnych rzeczy, które nas spotykają, ale spory, konflikty i wynikające z nich roszczenia należy rozwiązywać w odpowiedni sposób. Natomiast nawet najmniejszy akt agresji powinien spotkać się z reakcją, bo brak tej reakcji daje przyzwolenie na nienawiść. I to jest casus Grzegorza Brauna. Jeżeli pozwolimy, żeby takie zachowania pozostały bez reakcji, to one będą się powtarzać.

Czytaj także: Ratownik medyczny. Czy w kamizelce nożoodpornej będzie bezpieczniejszy?

Już widać, że przypadek Grzegorza Brauna oddziałuje na zasadzie kalki: 29-latek z Częstochowy opluł i skopał lekarkę. „Skoro Braun nie został ukarany za taką akcję, no to ja też sobie mogę pozwolić na skopanie lekarki”.

K.K.: Jak mówiłam, nie ma żadnego usprawiedliwienia dla żadnej, a zwłaszcza skrajnej agresji. Nie jest nim branie niechlubnego przykładu z Grzegorza Brauna. Rozwiązaniem jest stanowcze i nieuchronne reagowanie na każdy przejaw tego rodzaju zachowań. Jedni uważają, że kara powinna być wysoka, a inni raczej, że nieuchronna, ale wszyscy powinniśmy mieć świadomość, że takie zachowania nie są tolerowane i że spotkają się z odpowiednią reakcją, że nie ma na nie społecznego przyzwolenia.

Wróćmy do pytania, czy i w jaki sposób należy wprowadzić procedury, zmienić prawo? W Krakowie mamy co prawda przypadek psychiatryczny w stylu zabójstwa prezydenta Gdańska. Niemniej zastanówmy się, czy da się wprowadzić jakieś procedury chroniące lekarzy? Czy zamykać gabinet, gdy w środku jest pacjent, czy to nie otworzy furtki do oskarżeń o molestowanie seksualne w chwili, gdy coś nie pójdzie po myśli pacjenta?

K.K.: Nad wprowadzeniem rozwiązań systemowych zapewniających bezpieczeństwo lekarzom powinno się może raczej pochylić środowisko lekarskie, ponieważ ono tę pracę zna od kuchni. Czy zaś powinny być zamknięte gabinety? Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Trzeba brać pod uwagę z jednej strony bezpieczeństwo osób, które są w środku i zapewnienie im ochrony przed ingerencją z zewnątrz; ale z drugiej strony lekarz musi mieć możliwość sprawnego wykonywania swojej pracy, zapewnioną pomoc dodatkowego personelu, dostęp do koniecznych leków, czy urządzeń. Zablokowane drzwi mogą w tym czasem przeszkadzać.

Nie da się wszystkiego uregulować. Teraz pojawiają się, oczywiście zupełnie teoretyczne głosy, czy może raczej pytania: czy postawić ochroniarzy przed każdym pokojem lekarskim? Nie możemy iść w tę stronę. W ten sposób funkcjonowanie każdej placówki medycznej mogłoby zostać zablokowane, a cel i tak nie zostanie osiągnięty. Ta sama historia mogła się zdarzyć na szpitalnym korytarzu, albo w tramwaju. Nie tędy droga.

Niewątpliwie to, co stało się w Krakowie powinno skłonić do opracowania rozwiązań, które będą najlepsze zarówno z punktu widzenia lekarzy, jak i z punktu widzenia pacjentów. Żeby jednak te rozwiązania miały sens, muszą być dobrze przeanalizowane i rozsądnie skonstruowane. Nie wymyślimy ich ad hoc i w emocjach.

Jasne. Jak słucham pani wypowiedzi, to myślę, że ochroniarz pod gabinetem byłby porażką. W końcu zakład medyczny nie jest zakładem penitencjarnym.

K.K.: Też sobie tego nie wyobrażam. Taki pomysł pojawia się, ale raczej jako stwierdzenie: „no przecież nie postawimy ochroniarza pod każdym gabinetem”. To dość oczywiste, że nie możemy uczynić ze szpitala oblężonej twierdzy, nie temu on przecież ma służyć.

Zajmuje się pani ochroną praw pacjenta. Jakie pacjent ma obowiązki? Na pewno nie są nimi ataki na medyków

K.K.: W kontekście tego, co się stało, obowiązki pacjenta są dokładnie takie same jak obowiązki każdego innego człowieka: postępować zgodnie z prawem. Respektować dobra osobiste innej osoby, w tym jej nietykalność cielesną i godność. Każdy z nas powinien szanować drugiego człowieka. Szacunek nie musi być uregulowany w prawie.

Morderca z Krakowa to nietypowy przypadek psychiatryczny, bo zazwyczaj ludzie w kryzysie psychicznym są schowani, zamknięci, nie są agresywni, a tutaj człowiek sobie uroił, że ortopeda wszczepił mu białaczkę. Stwierdził więc, że lekarza zabije. W tej sprawie zastanawiające jest, że jak donoszą media, pół szpitala wiedziało, że ortopeda otrzymywał od pacjenta, pracownika więziennictwa, groźby karalne. Nawet więc jeżeli on sam nie miał siły, żeby zgłosić te groźby, to czy przypadkiem przełożony nie powinien tego zrobić, tym bardziej że Rzecznik Praw Pacjenta nie przyznał racji pacjentowi? Słowem, co robić, gdy pojawiają się groźby karalne? Natychmiast zgłaszać?

K.K.: Zdecydowanie, dla własnego bezpieczeństwa tego rodzaju sytuacje powinny być zgłaszane. Na podstawie przekazów medialnych możemy domniemywać, że groźby, które otrzymywał zaatakowany w Krakowie lekarz pozwalały na postawienie uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa. Ta sytuacja niewątpliwie powinna być poddana ocenie organów ścigania. Być może wówczas nie wydarzyłaby się tragedia. Ale też powiedzmy sobie jasno, że wszyscy jesteśmy mądrzy po szkodzie. Nie wiemy, jakie były dokładnie okoliczności sprawy, jaki charakter miały te groźby. Dziś wiemy, że powinny zostać poważnie potraktowane. Na pewno z ostrożności lepiej jest każdą taką sytuację zgłaszać.

Powstaje też pytanie o rolę medycyny pracy. Dziś rozmawiałam z psychiatrą, do którego lekarz medycyny pracy wydzwania, prosząc: ty mi powiedz, czy on się nadaje na to stanowisko. To jest próba przerzucenia odpowiedzialności i pokazuje wielką słabość medycyny pracy. Przecież ktoś podpisał się pod zgodą na pracę w więziennictwie tego chorego psychicznie człowieka.

K.K.: Zapewne jakąś częścią problemu jest w tym wypadku problem medycyny pracy. Z drugiej strony słyszymy, że brak reakcji pracodawcy na zaburzenia, które miały wystęować u sprawcy ataku w Krakowie i o których pracodawca wiedział, to także efekt kryzysu zatrudnienia w służbie więziennej. Z trzeciej strony mamy też do czynienia z przykładem kryzysu zdrowia psychicznego w naszym społeczeństwie. Może ten 35 – letni, agresywny mężczyzna, jak wiele innych osób, nie otrzymał na czas pomocy psychiatrycznej, bo wciąż korzystanie z niej jest stygmatyzowane? Czas najwyższy zacząć traktować zdrowie psychiczne równie poważnie jak zdrowie fizyczne.

Czytaj także: Ratownicy medyczni. Janek Świtała nie wierzy już w słowa polityków. Czeka na konkrety

Wielu przypadków agresji z pewnością udałoby się uniknąć, gdyby nie drugie oblicze sytuacji: niewłaściwa postawa niektórych lekarzy. Gdyby na studiach lekarskich przedmiot „komunikacja z pacjentem” nie był traktowany po macoszemu…

K.K.: Odpowiedzią na wiele problemów związanych z ludzkimi zachowaniami jest siłą rzeczy edukacja społeczeństwa pod wieloma różnymi względami i kształtowanie odpowiednich postaw, czy nawyków. Komunikacja w relacji lekarz-pacjent, oczywiście, jest bardzo ważna, zaufanie w relacji lekarz-pacjent, oczywiście, jest bardzo ważne, ale to jeszcze nie wszystko. Niezależnie od tego jak bardzo wyedukujemy lekarzy i pacjentów, spory w ich relacjach pojawiały się, pojawiają i będą się pojawiać. Nigdy jednak nie będą usprawiedliwieniem dla aktów agresji. Pacjenci, których często mam okazję reprezentować, mają do dyspozycji wiele procedur umożliwiających im dochodzenie swoich praw i ustalenie odpowiedzialności cywilnej, karnej, albo zawodowej po stronie lekarza czy placówki ochrony zdrowia. Trzeba tylko chcieć z tych procedur skorzystać. Musimy umieć rozwiązywać konflikty inaczej niż przez agresję.

Proszę opisać jakąś procedurę, która jest łatwa dla pacjenta.

K.K.: Każda z tych procedur jest dla pacjenta dostępna. Jeżeli pacjent uważa, że zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, powinien zawiadomić policję lub prokuraturę. Może też zgłosić swoją sprawę do rzecznika odpowiedzialności zawodowej przy izbie lekarskiej. W obu tych przypadkach powołane do tego organy prowadzą postępowanie z urzędu. Ono w zasadzie nawet nie wymaga większej aktywności ze strony pacjenta, który uważa się za poszkodowanego.

Pacjent może też dochodzić swoich roszczeń na drodze cywilnej – korzystając ze ścieżki sądowej albo z możliwości zgłoszenia wniosku do Funduszu Kompensacyjnego przy Rzeczniku Praw Pacjenta. Osoby, które chcą skorzystać z pomocy prawnika, ale obawiają się, że ich na to nie stać mają do dyspozycji punkty nieodpłatnej pomocy prawnej, gdzie można uzyskać poradę; mogą też skorzystać z procedury wnioskowania o pełnomocnika z urzędu. Państwo zapewnia pomoc i naprawdę, nie ma usprawiedliwienia dla rozwiązywania tego typu sytuacji na innej drodze niż przewidziane do tego procedury.

Dawno temu nauczono mnie odpowiedzialności za słowo, ważę je. Drażni mnie czasem narracja medialna na temat praw pacjenta. Proszę sobie wyobrazić tytuł: „Na SOR-ze pacjent przeszedł Drogę Krzyżową”. Trawestuję, ale takie było przesłanie. Pacjenci nie wiedzą, że kolejki na oddziałach ratunkowych to nie jest polska specjalność – każdy kraj się z tym zmaga. Oczywiście nie oznacza to, że tak powinno być, ale niektóre media generują niepotrzebną agresję.

K.K.: To jest prawda. Znowu wracamy do komunikacji i edukacji. Ważny jest sposób mówienia o prawach pacjenta. Ważny jest sposób mówienia o zawodzie lekarza i innych zawodach zaufania publicznego. I wreszcie ważne jest, czego uczymy nasze społeczeństwo. A musimy uczyć także dostrzegania drugiej strony medalu. W przypadku oceny pracy SOR-u pacjent nie widzi części pracy lekarza odbywającej się za zamkniętymi drzwiami i nie zna procedury triage-u, a zapracowany lekarz łatwo może zapomnieć o perspektywie pojedynczego, cierpiącego pacjenta. Zawsze musimy pamiętać o wzajemnym szacunku. Do niego wszystko się sprowadza.

***

Oświadczenie Rzecznika Praw Pacjenta

W związku z tragicznym i budzącym nasz ogromny sprzeciw wydarzeniem w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Krakowie w dniu 29 kwietnia 2025 roku, w wyniku którego doszło do śmierci lekarza, przekazujemy informacje na temat działań Biura Rzecznika Prawa Pacjenta dotyczących wcześniejszego procesu leczenia pacjenta.

Do Biura Rzecznika Praw Pacjenta 24 października 2024 roku wpłynęła skarga pacjenta. Zgodnie z obowiązującymi procedurami oraz przepisami ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, przedstawiciele Biura wystąpili do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Krakowie z wnioskiem o stosowne wyjaśniania, dotyczące przebiegu leczenia. Szpital podjął pełną współpracę z Biurem Rzecznikiem Praw Pacjenta, w tym udostępnił dokumentację medyczną i przesłał wyjaśnienia w sprawie leczenia pacjenta.

Na podstawie dokumentacji oraz wyjaśnień Biuro Rzecznika Praw Pacjenta nie stwierdziło uprawdopodobnienia naruszenia praw pacjenta. Pacjent został poinformowany przez Departament Postępowań Wyjaśniających BRPP o ocenie sytuacji pismem z dnia 31 grudnia 2024 roku.

Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec wraz ze współpracownikami łączy się w smutku z Bliskimi i Współpracownikami Lekarza z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Krakowie, solidaryzując się ze wszystkimi Medykami po brutalnie przerwanym życiu ich Kolegi na służbie.

Beata IgielskaB
Napisane przez

Beata Igielska

Tematyką zdrowia zajmuje się od 2020 r. Laureatka kilku nagród dziennikarskich. W styczniu 2025 r. została Dziennikarzem Medycznym Roku 2024 w kategorii Internet. Uwielbia tematy społeczne, ma wieloletnie doświadczenie w mediach ogólnopolskich. Pisze publicystykę, wywiady, reportaże – za jeden z nich została nagrodzona w 2007 r. Prywatnie wielbicielka dobrej literatury, muzyki, sztuki. Jej konikiem jest teatr – ukończyła oprócz polonistyki, także teatrologię. Lubi podróże.