Jak walczyć z dezinformacją medyczną? Rzecznik Praw Pacjenta ma konkretne pomysły

W Sejmie odbyło się posiedzenie Komisji Zdrowia, której tematem było rozpatrzenie informacji na temat stosowania niezgodnych z evidence-based medicine (EBM) sposobów leczenia, czyli tzw. pseudonauki w medycynie. Konkretne pomysły zaprezentował tylko Rzecznik Praw Pacjenta. Ministerstwo Cyfryzacji oraz Zdrowia temat znają, ale sprawiają wrażenie, jakby nie wiedziały, co z nim zrobić.
Jest wola polityczna, aby Wojskowa Akademia Medyczna powstała, ale czy tak faktycznie będzie? /Fot. Unsplash

Jest wola polityczna, aby Wojskowa Akademia Medyczna powstała, ale czy tak faktycznie będzie? /Fot. Unsplash

Dezinformacja medyczna to jedna z największych plag naszych czasów

Dezinformacja medyczna jest faktem i problemem, z którym jako społeczeństwo nie radzimy sobie już od lat. Podważanie dokonań nauki i medycyny wpisało się naszą codzienność i coraz więcej osób szuka alternatywnych metod leczenia. Szarlatani, zajmujący się taką formą zarobku są dzisiaj niemal bezkarni. Z jednej strony mamy lekarzy i naukowców, obwarowanych licznymi przepisami, z drugiej osoby spoza środowiska, które mogą bezkarnie reklamować swoje usługi i produkty.

Są też osoby znajdujące się pośrodku. Ludzi z tytułami naukowymi, którzy “skręcają” w kierunku łatwego zarobku polegającego na “wciskaniu” ludziom niesprawdzonych metod leczenia. Takie osoby też pozostają bezkarne. Jeśli tego mało, środowiska zajmujące się dezinformacją medyczną nie ograniczają się tylko do tej tematyki. Bo dobrze wiemy, że od szczepień i Covidu do sieci 5G i wojny w Ukrainie jest bardzo blisko.

Jak widać, problem jest bardzo szeroki i opanowanie go nie jest proste, ale są osoby, które mają na to konkretne pomysły.

Czytaj też: Polska cząsteczka z szansą na rewolucję w leczeniu rzadkich chorób neurologicznych

Rzecznik Praw Pacjenta z opcją nakładania kar do miliona złotych. Brzmi jak pomysł

Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec rozpoczął swoje wystąpienie na Komisji Zdrowia od przytoczenia przykładu Oskara D. 25-letniego naturopaty z wykształceniem gimnazjalnym, który po publikacjach Michała Janczury z Wirtualnej Polski został zatrzymany pod zarzutem m.in. prania brudnych pieniędzy.

D. to modelowy przykład osoby zarabiającej na desperacji ludzi chorych. Zarabiał nie tylko na udzielaniu porad, ale również na sprzedaży suplementów. W końcu jako osoba bez wykształcenia medycznego nie ma prawa wystawić recepty, ale może zalecić suplementy. To właśnie one są prawdziwą kopalnią złota, bo niewielkie buteleczki środków niewiadomego pochodzenia kosztują nawet kilkaset złotych.

Po czym poznać, że mamy do czynienia z szarlatanem? Rzecznik Praw Pacjenta wskazał główne cechy charakteryzujące takich pseudo specjalistów. Bardzo chętnie publikują opinie “zadowolonych pacjentów”. Są bardzo wrażliwi na krytykę, która wywołuje falę hejtu oraz groźby, najczęściej pozwów tzw. SLAPP-ów na wysokie kwoty. Są to również osoby bardzo charyzmatyczne i bardzo często to jest ich ogromna przewaga nad środowiskiem naukowym, które nie zawsze w atrakcyjny sposób potrafi przekazywać swoją wiedzę.

Bartłomiej Chmielowiec zaprezentował różne przykłady szarlatanerii. Medycyna ekologiczna, biorezonans, terapia komórkowa EMOST, plazmoterapia, terapia nowoczesna psychodelikami… To tylko kilka przykładów tzw. terapii kosztujących kilkaset, a nawet kilka tysięcy złotych.

Rzecznik Praw Pacjenta ma ograniczone możliwości walki z dezinformacją. Obecne przepisy pozwalaj mu wyłącznie składać zawiadomienie o przestępstwie i przekazywać wszelkie działania np. prokuraturze. Nie może prowadzić postępowań przeciwko podmiotom niemedycznym. Aktualnie trwają prace nad zmianą przepisów, które pozwoliłoby Rzecznikowi Praw Pacjenta prowadzić takie postępowania i nakładać kary w wysokości nawet 1 mln złotych. Bartłomiej Chmielowiec przekonuje, że byłby w stanie zwalczyć działalność szarlatanów w ciągu roku. Ma już na tym polu sukcesy, bo skutecznie udało mu się doprowadzić to zakazania praktykowania metody ILADS stosowanej w leczeniu tzw. przewlekłej boreliozy.

Czytaj też: Polka stworzyła wyjątkowy kalkulator do oceny mikrobiomu jelitowego

To nie są jedyne przepisy, które należy zmienić

Zmiana możliwości, jakimi dysponuje Rzecznik Praw Pacjenta to byłby krok w dobrym kierunku, ale to nie rozwiąże problemu. Jak zauważył Paweł Olszewski z Ministerstwa Cyfryzacji, głównym ośrodkiem dezinformacji są media społecznościowe. Nad nimi nie ma żadnej władzy, a wewnętrzna polityka platform nie sprzyja walce z dezinformacją.

Potwierdziła to psycholożka Maja Herman, od lat zajmująca się walką z nieprawdziwymi informacjami medycznymi. Pomimo tysięcy zgłoszeń wpisów wspomnianego wcześniej Oskara D. na Facebooku, serwis w ani jednym przypadku nie dopatrzył się naruszenia zasad. Pomimo tego, że D. reklamował w nich niesprawdzone terapie czy suplementy.

Lekarze są obwarowani przepisami, co również pojawiło się w toku dyskusji. Lekarz musi uważać, aby publikując treści w sieci nie reklamować swoich usług czy konkretnych specyfików, a każdy źle postawiony przecinek może skończyć się postępowaniem UOKiK. W tym samym czasie szarlatan może opublikować w zasadzie cokolwiek i nie grozi mu za to żadna odpowiedzialność.

Z drugiej strony mamy w Polsce środowisko osób z wykształceniem medycznym, które wiedzę medyczną kwestionuje. Przykładem mogą być opinie takich osób dotyczące szkodliwości mammografii, która ich zdaniem “roznosi raka”, czy kwestionowanie zasadności szczepień ochronnych.

Teoretycznie Izby Lekarskie powinny sprawnie walczyć z takimi osobami w swoim środowisku, ale w praktyce to nie działa. Kilka tygodni temu tłumaczył mi to Jakub Kosikowski, rzecznik prasowy Naczelnej Izby Lekarskiej. Środowiska medycznej dezinformacji są bardzo dobrze finansowane. Lekarze, ludzie z wykształceniem medycznym , zrabiają nierzadko ogromne pieniądze na niesprawdzonych terapiach i w postępowaniach przez Izbami Lekarskimi mogą sobie pozwolić na najlepszych i najdroższych prawników, co bardzo przeciąga postępowania. Kiedy sprawę uda się ostatecznie skierować do sądu, to zazwyczaj sąd wychodzi z założenia, że osoba z wykształceniem medycznym wie co robi i na tym sprawa się kończy.

System jest dziurawy, na co podczas posiedzenia Komisji Zdrowia zwracała uwagę Anna Bazydło, lekarka i rezydentka psychiatrii. Niedawno mieliśmy głośną sprawę zagłodzonego dziecka, którego rodzice karmili winogronami. Dziecko to zostało “wypisane” z systemu opieki zdrowotnej. Takich dzieci jest znacznie więcej i jak słusznie zaznacza Anna Bazdyło, są one wręcz torturowane przez rodziców przeróżnymi terapiami. Antybiotyki na autyzm, odrobaczanie niezliczoną ilością specyfików. To tylko początek bardzo długiej listy i aż trudno uwierzyć, że państwo kompletnie nie interesuje się dzieckiem po tym, jak po urodzeniu jest ono wypisane ze szpitala. Gdzie są przychodnie podstawowej opieki zdrowotnej, opieka społeczna?

Warto też przypomnieć, co również padło podczas obrad Komisji Zdrowia, że od kilku dni można w Polsce legalnie zarejestrować działalność polegającą na leczeniu na odległość. A konkretnie prowadzić działalność w zakresie “medycyny tradycyjnej, uzupełniającej i alternatywnej”, w tym radioniki.

Radionika to metoda diagnozowania i leczenia na odległość wykorzystująca zdolności pozazmysłowe operatora i wzmacnianie m.in. przez fizyczne urządzenie. W opisie kodu PKD mamy też informację, że może to robić wyłącznie pracownik medyczny. Czyli mówiąc wprost – o ile ktoś ma wykształcenie medyczne, może legalnie za pomocą różdżki na odległość diagnozować i leczyć pacjentów.

Ministerstwo Zdrowia nie widzi w tym problemu, w końcu magią może zajmować się wyłącznie lekarz i całą winę w tej sprawie zrzuciło na GUS przygotowujący przepisy. Dodając, że resort zgłaszał swoje uwagi, ale nie zostały one uwzględnione.

Czytaj też: Wrocławski szpital leczy rany, zanim staną się bliznami – nowoczesna terapia dla najmłodszych

Dalsze działania wymagają konsekwencji. Tej nie widać w Ministerstwie Zdrowia

Obecna sytuacja wymaga zmian w przepisach, a tym muszą zająć się odpowiednie resorty. Ministerstwo Cyfryzacji od pewnego czasu zapowiada walkę z dezinformacją i jest to wpisane w cele na najbliższe lata. Widać, że resort cyfryzacji wie, gdzie leży problem i potrafi go zdiagnozować. To daje nadzieję, że również wie, co należy zrobić.

Czego nie można powiedzieć o Ministerstwie Zdrowia. Resort na temat dezinformacji medycznej skutecznie milczy, a obecna na Komisji Zdrowia podsekretarz stanu Urszula Denkow raczej nie rozwiała wątpliwości. Z jednej strony wskazała konkretne problemy – leczenie przez osoby nieuprawnione czy hurtowa wręcz i niekontrolowana produkcja suplementów, największa w skali Europy. Z drugiej zabrakło konkretnych deklaracji i brzmiało to trochę jak – “niech ktoś coś zmieni”. Kto, jak nie Ministerstwo Zdrowia?

Wiemy jednak, że prace nad ustawami, które mają ukrócić działalność szarlatanów, trwają w resorcie zdrowia i oby obecne, nieporadne działania były tylko ciszą przed pozytywną burzą.

Arkadiusz DziermańskiA
Napisane przez

Arkadiusz Dziermański

Pisaniem w Internecie zajmuję się od 2009 roku. Zaczynałem od testów telefonów na Telepolis.pl, gdzie rozpocząłem stałą pracę w 2013 roku. Z czasem szeroko pojęta telekomunikacja stała się równie wciągająca co telefony, a rozwój technologii sprawił, że do urządzeń mobilnych dołączył też inny sprzęt elektroniczny. Dzisiaj moje biurko zasypuje każdy rodzaj sprzętu, a o sieci 5G mogę mówić obudzony w środku nocy. Od 2019 roku śledzę i opisuję ruchy antykomórkowe w Polsce i na świecie. Poziom wylewanego przez nie hejtu świadczy o tym, że robię to dobrze. Na przestrzeni ostatnich lat moje teksty pojawiały się na łamach serwisów GamingSociety, Gry-Online i PCWorld.pl, a od 2020 roku jestem związany z WhatNext.pl, gdzie jestem zastępcą redaktora naczelnego. Życie prywatne łączę z zawodowym, interesując się nowymi technologiami, ale nie pogardzę dobrą muzyką, serialem, grami komputerowymi czy sportem.