W nocy z 21 na 22 maja 2025 roku w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym CMKP im. prof. A. Grucy w Otwocku oraz w 5. Wojskowym Szpitalu Klinicznym z Polikliniką SP ZOZ w Krakowie przeprowadzono cztery wysoko specjalistyczne operacje replantacyjne. W każdym z przypadków chodziło o zespolenie całkowicie odciętej kończyny górnej – operacje wymagające nie tylko mistrzowskiego opanowania technik mikrochirurgicznych, ale też natychmiastowej koordynacji między ośrodkami i błyskawicznego działania.
Czytaj też: Tam, gdzie inni lekarze się poddają, w Gliwicach przyszywają nadzieję
Prof. Jarosław Czubak, Dyrektor Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego CMKP im. prof. A. Grucy, mówi:
To pierwszy taki przypadek, gdy podczas jednej nocy aż 4 dorosłych pacjentów potrzebowało replantacji ręki. Nie zawsze replantacja jest możliwa. Gdy tkanki są zmiażdżone w dużym stopniu, nie da się przywrócić ich ciągłości. Replantacja to niezwykle skomplikowany zabieg wymagający zespolenia kości, ścięgien, naczyń i nerwów.
Cztery uratowane ręce to wielkie osiągnięcie na skalę światową
Replantacja, czyli przyszycie odciętej kończyny, to jeden z najbardziej wymagających zabiegów w chirurgii rekonstrukcyjnej. Wymaga nie tylko precyzyjnego połączenia kości, ścięgien, naczyń krwionośnych i nerwów, ale przede wszystkim czasu – zasobu, którego przy takich urazach zawsze brakuje. Każda minuta ma znaczenie.
Czytaj też: Mikrochirurgia zamiast amputacji. Tak lekarze z Lublina ratują kończyny
Po ośmiu godzinach od urazu w tkankach zaczynają się nieodwracalne zmiany. Nerwy obwodowe są co prawda bardziej odporne, a palce można przyszyć nawet po 24 godzinach zimnego niedokrwienia, ale i tak każda minuta może zaważyć na funkcjonalnym wyniku operacji.
W tym konkretnym przypadku, pacjenci – pochodzący z Radomska, Karpacza, Katowic i Józefowa pod Radomiem – trafiali do różnych placówek. Dyżurni lekarze – prof. CMKP Marcin Złotorowicz w Otwocku i lek. Paweł Maleta w Krakowie – musieli szybko ustalić, do którego ośrodka zostanie skierowany każdy pacjent. Liczyła się nie tylko dostępność sal operacyjnych, ale też czas dojazdu, stan kliniczny i możliwość odpowiedniego zabezpieczenia fragmentów amputowanych.

Kluczowe znaczenie w takich przypadkach ma odpowiednie zabezpieczenie amputowanej części ciała. To nie tylko kwestia chirurgii – to logistyka, świadomość i błyskawiczna reakcja.
Amputowany fragment powinien zostać umieszczony w jałowym worku z solą fizjologiczną, a następnie – już z tym workiem – w pojemniku z płynem chłodzącym. Co ważne, tkanki nie mogą mieć bezpośredniego kontaktu z lodem – grozi to odmrożeniami, które szczególnie w przypadku palców dłoni mogą prowadzić do nieodwracalnej martwicy. Martwica z odmrożenia rozwija się wzdłuż palca, w przeciwieństwie do martwicy niedokrwiennej, która przebiega poprzecznie.
Pożądana temperatura płynu chłodzącego to około 4 stopnie Celsjusza. Aby ją utrzymać przez cały transport, zespoły karetek muszą być wyposażone w zapas kostek lodu. To detale, które mogą zadecydować o sukcesie operacji.
System zdał egzamin
Tym, co umożliwiło spektakularne działania w nocy z 21 na 22 maja, był działający w Polsce od lat serwis replantacyjny. To unikatowe w skali Europy rozwiązanie, w ramach którego codziennie wyznaczane są jeden, dwa, a czasem nawet cztery szpitale gotowe do przeprowadzenia zabiegów replantacji kończyn.
Czytaj też: Chirurgia robotyczna. Szybko, bezpiecznie i bez powikłań. „W laparoskopii tej operacji bym nie wykonał”
Obecnie w skład tego systemu wchodzi jedenaście ośrodków, które przyjmują zgłoszenia z całego kraju. Szpitale w Trzebnicy, Poznaniu, Szczecinie, Krakowie (dwa ośrodki), Wrocławiu, Otwocku, Piekarach Śląskich i Białymstoku tworzą sieć gotową do działania 24 godziny na dobę.

Prof. Jarosław Czubak mówi:
Rocznie przeprowadza się ok. 170 replantacji po urazowych amputacjach rąk w Polsce. Dzięki temu, że w naszym kraju działa serwis replantacyjny, codziennie wyznaczone są jeden lub dwa ośrodki (do czterech), które pełnią dyżur replantacyjny. W sumie 11 szpitali przyjmuje zgłoszenia dotyczące amputacji kończyn górnych z terenu całego kraju. Te ośrodki mieszczą się m.in.: w Trzebnicy, Poznaniu, Szczecinie, Krakowie (dwa ośrodki), Wrocławiu, Otwocku, Piekarach Śląskich i Białymstoku.
Choć cztery operacje w jednej nocy to sytuacja bezprecedensowa, pokazuje ona możliwości polskiego systemu ochrony zdrowia wtedy, gdy działa on jak sprawnie naoliwiona maszyna. To również dowód na to, jak ważne są dobre procedury, wykwalifikowany personel i ogólnopolska sieć współpracy.
Zdarzenie z maja nie tylko przywróciło szansę na sprawność czterem osobom – było także symbolicznym sukcesem całego systemu. Pokazało, że z pozoru niewidoczna infrastruktura ratowania rąk działa, i to na poziomie, którego nie powstydziłyby się nawet największe ośrodki chirurgiczne w Europie.